Recenzja filmu

Amnezja (2015)
Barbet Schroeder
Bruno Ganz
Max Riemelt

Kucharek sześć i sprawa niemiecka

"Amnezja" próbuje być kilkoma filmami jednocześnie. Niestety Schroeder pogubił się w masie informacji. Ciepła historia relacji między dwojgiem bohaterów zostaje przytłoczona filozoficznymi
Początek filmu. Na ekranie pojawiają się nazwiska osób, które przygotowały scenariusz. Zamiast standardowo jednego lub dwóch, widnieje ich aż cztery. To był pierwszy sygnał, że z "Amnezją" będzie coś nie tak. Stare przysłowie mówi: gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. I niestety sprawdza się ono również w przypadku filmów.

"Amnezja" mogła być ciekawym filmem nowelowym. Składa się bowiem z co najmniej trzech różnych historii. Wszystkie łączy miejsce akcji i narodowość bohaterów. Pierwsza to opowieść o młodym DJ-u Jo, który przybywa na Ibizę szukać spełnienia marzeń. Spokojna wyspa w archipelagu Baleary właśnie zaczyna zmieniać się w najważniejszy ośrodek muzyki elektronicznej na świecie. Za sąsiadkę chłopak ma starszą kobietę, która sama związana jest z muzyką, choć innego rodzaju. Na tę historię o narodzinach kultury techno nakłada się druga opowieść o platońskiej miłości. Jo i jego sąsiadkę Marthę łączy więź typu erastes-eromenos i (jak tego chciał Platon) mimo erotycznego przyciągania pozostaje relacją seksualnie niespełnioną, co przekłada się na rozwój duchowy. Trzecia opowieść dotyczy pamięci historycznej. Na przykładzie Marthy i rodziny Jo twórcy prezentują różne formy radzenia sobie z nazistowską przeszłością Niemiec. Każda strona reprezentuje inną postawę, każda jest zaślepiona przekonaniami, które są niezbędne dla zachowania przez nich zdrowia psychicznego.

Czytając powyższe słowa można byłoby sądzić, że "Amnezja" ma szansę zaciekawić widza. Niestety siedmioletnia przerwa w realizowaniu filmów kinowych nie przysłużyła się Barbetowi Schroederowi. Zamiast ciekawie przeplatających się wątków, mamy bałagan narracyjny. Każda z historii pozostawiona jest bez nadzoru. Nic tutaj nie łączy się harmonijnie ze sobą. Gdyby nie naturalny wdzięk i aktorski talent Marthe Keller, "Amnezji" nie dałoby się w ogóle oglądać. To ona nadludzkim wysiłkiem stara się wypracować kompromis pomiędzy rywalizującymi wątkami. Udaje jej się to do pewnego stopnia wyłącznie dzięki temu, że sprawia wrażenie, jakby granie głównej bohaterki nie było żadnym wysiłkiem. Młody Max Riemelt stara się jej dotrzymać kroku, ale zabrakło mu doświadczenia. W scenach monologów, gdy musi uderzyć w poważne, chwilami nazbyt patetyczne tony, okazuje się kompletnie bezbronny wobec toporności scenariusza. Wygląda w nich tak, jakby w ogóle nie chciał grać Jo, jakby nie rozumiał, o czym mówi jego bohater. Lepiej wypadł jako młodzieniec zauroczony starszą panią i DJ szukający spełnienia w muzyce. W tych scenach potrafił czarować młodzieńczą żywiołowością i naiwnością.

"Amnezja" próbuje być kilkoma filmami jednocześnie. Niestety Schroeder pogubił się w masie informacji. Ciepła historia relacji między dwojgiem bohaterów zostaje przytłoczona filozoficznymi dywagacjami na temat bolesnej przeszłości. Ciekawe skądinąd dysputy na temat strategii radzenia sobie z koszmarem nazizmu stają się błahostkami, kiedy reżyser próbuje uchwycić proces cywilizacyjnej transformacji początku lat 90., łącząc eksplozję techno z upadkiem komunizmu w Europie. Gdzieś w tle pobrzmiewa konflikt ideologii, śmierć totalitaryzmów i wzrost popularności koncepcji anarchistycznych. Jedne pomysły zżerają inne aż z całego filmu pozostają tylko piękne plenery Ibizy. Te okazały się odporne na działania Schroedera.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones